Przepis na udane zwiedzanie Rumunii jest bardzo prosty: z daleka omijać główne, ruchliwe drogi – a że na przepisach się znamy, mogliśmy podziwiać kolorowe wioski, napawając się spokojem i pięknymi widokami.
Dotarliśmy do odrestaurowywanej właśnie, urokliwej Sighisoary, miasta o wyjątkowo burzliwej przeszłości.
Trzymając się zasady: „Lepiej jechać boczną drogą, niż odrąbać sobie nogę siekierą” dotarliśmy do położonego na równinach Satu Mare.
Nie od dziś wiadomo, że bezpieczeństwo jest naszym priorytetem. Mając do wyboru dwie drogi: pierwszą - przez płaskie jak deska Węgry i nie tak tanią już Słowację oraz drugą – przez ukraińskie, dzikie Zakarpackie. Postanowiliśmy uniknąć ryzyka i w ciemno poszliśmy na całość wybierając bramkę nr 2 – ZONK.
Uzupełniamy galerie Rumunia.