środa, 30 września 2009
I już w Bułgarii
Turcja przywitała nas ulewami, padało do tego stopnia, że spadające krople boleśnie biły nas po całym ciele. Analizując rozpiętość kraju, ukształtowanie terenu, warunki atmosferyczne, a także biorąc pod uwagę lenistwo, postanowiliśmy zapakować się do pierwszego lepszego autokaru napotkanego na poboczu i podgonić kilka kilometrów. Po trzech dniach spędzonych w Istambule na jedzeniu kebabów doszliśmy do wniosku: Prawdziwy turecki kebab- wszędzie, tylko nie w Turcji. W Istambule spotkaliśmy także trójkę rowerowych okołoświatowiczów z Polski. Po opuszczeniu Turcji udaliśmy się w kierunku Bułgarii, kraju w którym jest najwięcej na świecie Bułgarów. Aby uczcić urodziny Przemka i Roberta, na wypalonych słońcem stepach południowej Bułgarii rozpaliliśmy ognisko, na którym przyrządziliśmy parówki w chlebie. Ostatnie dni sumiennie wykorzystujemy na pokonywanie kolejnych kilometrów. Pomimo tego, że pieniądze skończyły nam się już dawno temu, radzimy sobie znakomicie. Aż dziw bierze, jakie dobre jedzenie ludzie tutaj do kosza wyrzucają. Galerie uzupełniamy o zdjęcia z Turcji i Bułgarii.