tag:blogger.com,1999:blog-18842045015714660292024-03-21T23:08:22.491+01:00Rowerem w rejon Morza Czarnego"Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj."- Mark TwainUnknownnoreply@blogger.comBlogger15125tag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-22512234441489729582009-11-26T11:05:00.034+01:002010-11-24T17:15:45.521+01:00"Za kulisami"<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_VJafzOuxp-sn5yd5sLjDgBIGsbYbpgCG77wzaWgAzSvCmQvbIb7rO44L3JzwzNtrj4DkejivN05CAdCDuA2AObdfUMmcP-oQfx7vo-f1lG0syJ1jEtesw-l9jwk4Ph9fNMXZA21o3_Np/s1600/post3.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 240px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_VJafzOuxp-sn5yd5sLjDgBIGsbYbpgCG77wzaWgAzSvCmQvbIb7rO44L3JzwzNtrj4DkejivN05CAdCDuA2AObdfUMmcP-oQfx7vo-f1lG0syJ1jEtesw-l9jwk4Ph9fNMXZA21o3_Np/s400/post3.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5408354528909858418" border="0" /></a> Jak każda wyprawa, również i ta związana była z wydarzeniami, których nie mogliśmy przewidzieć. Podczas tej podróży odkrywaliśmy nieznane nam rzeczy, rozwiązywaliśmy problemy, znosiliśmy kaprysy sprzętu i walczyliśmy z własnymi słabościami. Nie zawsze było lekko, ale na szczęście nie musieliśmy dźwigać czegoś, czego nie bylibyśmy w stanie unieść. Rzecz jasna, wszystkiego ujawnić nie możemy, gdyż tego bloga czyta nasza rodzina, ale uchylimy rąbka tajemnicy. Przedstawiamy kilka faktów i ciekawostek z rowerowego życia:<br /><br /><span style="font-weight: bold;">W wielu krajach</span> (po dokładne dane prosimy o kontakt mailowy) znajdywaliśmy krzaki konopi. Na początku myśleliśmy, że to nielegalne plantacje, ale po rozmiarach i miejscach w których rosły (nawet przy sklepie spożywczym, szkołach, rowach) doszliśmy do wniosku, że traktuje się to jak zwykły chwast i nikt specjalnie się tym nie fascynuje (oprócz nas);<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Dzień 12- Ukraina</span><br />Pisaliśmy już o średnim tureckim kebabie. Teraz wspomnimy o najlepszym jaki udało nam się zjeść (a jedliśmy je często). Najbardziej rarytasowy kebab jest w Białogrodzie nad Dniestrem naprzeciwko targu.<br />...tak, tak w tym Białogrodzie co jest twierdza Akerman;<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Dzień 13- Ukraina, Dzień 37- Armenia</span><br />Podobno najlepszy mechanik w Odessie naprawiał Robertowi strzelający bębenek przy rowerze. Niestety nie dokręcił go dostatecznie mocno i po 100 km łożyska piasty poluzowały się. 24 dni później, w Erywaniu, w serwisie samochodowym dostajemy odpowiedni klucz i sami usuwamy usterkę, która już nigdy więcej nas nie niepokoi;<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Dni 15 ÷ 31- Gruzja</span><br />Przez 16 dni Marcin walczył z bakterią (zwaną przez nas "sraką"), która zadomowiła się w jego układzie pokarmowym. To był ciężki czas dla Marcina, który zawstydził przy tym nawet prawo zachowania energii, gdyż więcej energii "oddawał" niż "pobierał". Zabrane tabletki z Polski, jak i te kupowane w Gruzji na nic się zdały. Dosłownie i w przenośni, naszego druha uratował Adam i jego przyjaciele spotkani w Tbilisi. Pięciodniowa kuracja podarowanym lekami przyniosła efekty.<br />Dziękujemy Wam, bez waszej pomocy nie wiadomo jakby się to potoczyło;<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Dzień 26- Gruzja</span><br />Na gruzińskiej autostradzie wschód-zachód można dosłownie wszystko. Można przez nią przechodzić, można jeździć pod prąd poboczem, można nawet jeździć kombajnem. Najważniejsze jest jednak to, że pomimo oficjalnego zakazu, trzeba po niej jeździć rowerem. Po usilnych próbach innej drogi nie znaleźliśmy;<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Dzień 38- Armenia</span><br />Pada rekord. Przemek tego dnia cztery razy łapie "kapcia". Ostre krzaki i metalowe przedmioty nie oszczędzają nawet przyczepki (Robert pobija odwrotny rekord, podczas 71-dniowego wyjazdu nie przebija ani jednej dętki);<br /><br /><span style="font-weight: bold;">D</span><span style="font-weight: bold;">zień 41- Gruzja</span><br />W skalnym mieście Wardzia, Przemek bawiąc się w Indiana Jonesa, w ciemnej komacie spada piętro w dół. Na szczęście uniknął poważnego "si" dzięki wypracowanej do perfekcji techniki upadków. Oprócz solidnej dawki adrenaliny otrzymał również otarcia na całym ciele;<br /><span style="font-weight: bold;"><br />Dzień 41- Gruzja</span><br />Robertowi w malutkiej sakiewce z najcenniejszymi rzeczami rozpyla się gaz pieprzowy. Efekt jest taki, że pieniądze, pamiątkowe bilety oraz cała reszta śmierdzi i ocieka tłustym, silnie drażniącym płynem. Usunięcie tego nie jest możliwe. Najbardziej ucierpiał paszport. Dane personalne oraz armeńska wiza zaczęły się rozpływać. Z upływem czasu, w paszporcie nie ma prawie śladu po pieczątkach- wyparowały. Papier toaletowy również nawilgł pieprzową substancją... w wyniku czego poranna toaleta należała do wyjątkowych i niezapomnianych;<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Dzień 43- Gruzja</span><br />Przy zjeździe z przełęczy Goderdzi wysuwa się profesjonalne zabezpieczenie sakw Roberta (produkcji własnej). Gwoźdź, bo o nim mowa, wciąga wspornik błotnika w koło i przerabia fragment błotnika na strzępy;<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Dzień 50- Turcja</span><br />Podczas noclegu na ściernisku mysz dobiera się do sakwy Marcin z jedzeniem. Jest na tyle wredna, że przegryza się na wylot przez dwie warstwy. Pałaszuje również sandały Roberta oraz łakomi się i na jego sakwy. Obgryza plastikowe elementy i paski ściągające. Tego ranka utwierdziliśmy się w przekonaniu, że Crosso produkuje DOBRE sakwy;<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Dzień 56- Rumunia</span><br />Nowy pedał kupiony w Armenii za 1 <span style="font-size:85%;">€</span> miał dowieźć Marcina do Polski. Nie dowiózł, ułamał się pod Bukaresztem. Dobrze, że nigdy niczego nie wyrzucamy- stary pedał zastępuje "nowy";<br /><br />To tylko ułamek ciekawostek. Resztę z przyjemnością możemy opowiedzieć przy piwku, albo soku z marchwi. W galerii "Za kulisami" zamieszczamy obrazki do powyższego tekstu.<br /><br />P.S. Dotychczasowe galerie z poszczególnych krajów przechodzą zmiany. Dodajemy do nich więcej zdjęć z podróży.<br /><blockquote></blockquote>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-87456449587321005992009-10-20T12:49:00.013+02:002009-10-29T22:57:12.183+01:00Dzień dobry Polsko !<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi50hDXYXIe0IB05wyId5uosJBLIxXwF72gjExoF2QGGpkGtHSPQZKNRp06unqTNJstotqiRblEHf8yLd55sB9Ohqf3-9n_oS1yWPqGSAd9YayuyQvvG8LorNN1bMNAwuf1yLQWukON42DF/s1600-h/IMG_3430aa.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 312px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi50hDXYXIe0IB05wyId5uosJBLIxXwF72gjExoF2QGGpkGtHSPQZKNRp06unqTNJstotqiRblEHf8yLd55sB9Ohqf3-9n_oS1yWPqGSAd9YayuyQvvG8LorNN1bMNAwuf1yLQWukON42DF/s400/IMG_3430aa.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5394632723886133714" border="0" /></a>Po 71-dniach podróżowania i przemierzeniu 7250 km, dobiliśmy do portu zwanego Rzeszowem. Ostatnie dni, to pokonywanie kłód rzucanych nam na drogę przez pogodę, transport i przepisy celne. Zimowa aura sprawiła, że na własnych skórach odczuliśmy złotówki zaoszczędzone na wyposażeniu (buty trekkingowe z marketu za 22,83 zł nie sprawdziły się- ciekawe dlaczego ?!). Próba podgonienia kilku kilometrów marszrutką zakończyła się fiaskiem. Nie dość, że się sporo spóźniła to była jeszcze zapakowana po brzegi. W zimowej scenerii powoli poruszaliśmy się naprzód, zbliżając się do Polski. Na zmianę mokliśmy i suszyliśmy się, a ukraińskie górki i pogoda nie odpuszczały. Dotarliśmy przed granicę w Krościenku, znak "Zakaz ruchu pieszych" nie wróżył niczego dobrego, o czym wkrótce przekonaliśmy się. Celnicy uprzejmie poinformowali, że czeka nas powtórka z rozrywki, czyli brak możliwości przekroczenia granicy, z uwagi na brak tablic rejestracyjnych przy rowerach- przepisy. Zaproponowano nam dwie opcje: przeprawa pociągiem za 2 godziny, albo pojechanie na Medykę. W panujących warunkach pogodowych obydwie opcje odrzuciliśmy z biegu. Kolejny raz z pomocą przyszedł nam ukraiński kierowca i jego furgonetka. Zapakowaliśmy rowery do środka i przejechaliśmy przez granicę. Byliśmy wreszcie w Polsce, w kraju, w którym wszystko kręci się inaczej i nieco szybciej. Tu przejeżdżanie na czerwonym świetle nie przejdzie, jeżdżenie rowerem po autostradzie czy nadużywanie klaksonu również jest zabronione i nie są to martwe przepisy.<br /><br />Ciekawostki w liczbach:<br />Największy dystans dzienny jaki ukręciliśmy wspólnie to 125 km, najmniejszy to 4 km. Największy indywidualny dystans dzienny należy do Przemka- 180 km (ukręcone podczas samotnej ucieczki do domu). Rowerowy rekord prędkości również należy do Przemka. W "płaskiej" Armenii z pricepką osiągnął 72,0 km/h, Robert przegrał z kretesem osiągając zaledwie 71,8 km/h, a Marcin spadł do niższej ligi z wynikiem 62,0 km/h. Średnia prędkość z jaką poruszaliśmy się, była... średnia. Najwyższa wysokość na jaką: wjechaliśmy to 2623 m.n.p.m.; spaliśmy to 2242 m.n.p.m. Pokonaliśmy rowerami siedem przełęczy o wysokość powyżej 2 tys. m.n.p.m.<br /><br />Nasza podróż dobiegła końca, ale to nie koniec życia tej strony. Już wkrótce pojawią się fakty i materiały dotąd niepublikowane.Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-35855245447188869442009-10-17T00:33:00.004+02:002009-10-17T01:06:06.994+02:00Czarne dni w białym śniegu<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9dpmKLS_q-t2ir8rw2DvfglKtGrNjNkGlmNGd_FzvHU3ez_pY-oCcREBAovT2TsRCmWObbxYTOghHUTrDSNZRHmVip7NLGyNbWLsh4KyaDpyo0BQducJseKBg3JH1EG7Qbkgp15v9h56A/s1600-h/IMG_3328.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 267px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9dpmKLS_q-t2ir8rw2DvfglKtGrNjNkGlmNGd_FzvHU3ez_pY-oCcREBAovT2TsRCmWObbxYTOghHUTrDSNZRHmVip7NLGyNbWLsh4KyaDpyo0BQducJseKBg3JH1EG7Qbkgp15v9h56A/s400/IMG_3328.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5393332794172887234" border="0" /></a>„Wy tu nie przejedziecie” – powiedział ukraiński celnik - „rowerem nie można”. Od tych magicznych słów zaczęły się problemy na granicy rumuńsko-ukraińskiej. Potem zapakowanie wielosipiedów do dwóch napotkanych mikrobusów, następnie tzw.: „przepyra” – jeszcze nigdy tak dokładnie i drobiazgowo nie przebadano naszego bagażu. Celnik znalazł w sakwach nawet moje stare skarpetki, których zapomniałem wyprać miesiąc temu. Nic nie przemycaliśmy, czym zasmuciliśmy żądnych łapówki celników. Zapakowaliśmy majdan na rower i ruszyliśmy podbijać skąpane w ciepłych kolorach Karpaty. Jak się okazało, był to dla nas ostatni dzień jesieni.<br />Po zaciętej, ale krótkiej walce z wiatrem, deszczem i śniegiem, nasz namiot poległ na polu chwały z powyłamywanym stelażem. Ewakuacja w porywistym, lodowatym wietrze nie należała ani do łatwych, ani do przyjemnych…<br />Na szczęście gościnni Ukraińcy otworzyli przed nami swoje ciepłe, górskie chaty. Poprawiliśmy krążenie pijąc domaszny samogon zagryzany słoniną i chlebem, wysuszyliśmy ubrania, wyspaliśmy się w miękkim łóżku i ruszyliśmy w dalszą zimową drogę przez góry.<br />Zimno, mokro, biało, ślisko.<br />Tak blisko i zarazem tak daleko do domu jeszcze nigdy nie było…<br />Uzupełniamy galerię Ukraina IIIUnknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-31430256238878737222009-10-16T20:07:00.007+02:002009-10-29T22:50:47.468+01:00Tam, gdzie Cyganie mówią dobranoc<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxn5sW9mhvTedrt-UKxodfqthxrOIV8EPe9WToy7_8qa_4TKAjNWScd_jAV6UqdjtNH5BOtPcbSjN8JggAC1IaCQ77uVOHOBi7TpFkuIHMXZkT6Jnj5NtqlPoBpaTGnZ-KjREhAEBCs3jp/s1600-h/502-IMG_3178.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 267px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxn5sW9mhvTedrt-UKxodfqthxrOIV8EPe9WToy7_8qa_4TKAjNWScd_jAV6UqdjtNH5BOtPcbSjN8JggAC1IaCQ77uVOHOBi7TpFkuIHMXZkT6Jnj5NtqlPoBpaTGnZ-KjREhAEBCs3jp/s400/502-IMG_3178.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5398142466188675794" border="0" /></a>Przepis na udane zwiedzanie Rumunii jest bardzo prosty: z daleka omijać główne, ruchliwe drogi – a że na przepisach się znamy, mogliśmy podziwiać kolorowe wioski, napawając się spokojem i pięknymi widokami.<br />Dotarliśmy do odrestaurowywanej właśnie, urokliwej Sighisoary, miasta o wyjątkowo burzliwej przeszłości.<br />Trzymając się zasady: „Lepiej jechać boczną drogą, niż odrąbać sobie nogę siekierą” dotarliśmy do położonego na równinach Satu Mare.<br />Nie od dziś wiadomo, że bezpieczeństwo jest naszym priorytetem. Mając do wyboru dwie drogi: pierwszą - przez płaskie jak deska Węgry i nie tak tanią już Słowację oraz drugą – przez ukraińskie, dzikie Zakarpackie. Postanowiliśmy uniknąć ryzyka i w ciemno poszliśmy na całość wybierając bramkę nr 2 – ZONK.<br />Uzupełniamy galerie Rumunia.Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-32707975886510332642009-10-10T10:19:00.011+02:002010-11-24T16:58:57.875+01:00Rumuńska złota jesień<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje9Hv55APWPTDLwBmaln0Amf-ACUvf2cO35BzLRvBo5qD1MY01Vfrx1jYT1R3Woetwp_bZ3nxQBAmP0TOZrl2FUcMUTfOL-Bu-rOiMxDLxJtbP0jvvvtc_Olgy_h2bwbFE9SbNjcMenWN3/s1600-h/468-Robert-(102).jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 292px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje9Hv55APWPTDLwBmaln0Amf-ACUvf2cO35BzLRvBo5qD1MY01Vfrx1jYT1R3Woetwp_bZ3nxQBAmP0TOZrl2FUcMUTfOL-Bu-rOiMxDLxJtbP0jvvvtc_Olgy_h2bwbFE9SbNjcMenWN3/s400/468-Robert-(102).jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5398137274291649378" border="0" /></a>Po przełęczach zdobywanych na Kaukazie, przebicie się przez rumuńskie Karpaty nie sprawiło nam żadnego problemu. Sprzyjająca pogoda i jesienna sceneria sprawiły, że pokonywana droga była jedną z ładniejszych tej wyprawy. Dotarliśmy także do Bran, gdzie swoją siedzibę ma najbardziej znana postać Transylwanii - Drakula. Niestety wrota jego zamku były zamknięte. Dzięki rześkim porankom i wieczorom coraz częściej wykorzystujemy zapasy ciepłych ubrań, wiezionych przez cała drogę. Naszym kolejnym celem jest wzgórze zamkowe Sighisoary.<br />Uzupełniamy galerie Rumunia.<br /><br />Otrzymaliśmy również wiadomość od Przemka, z jego przyspieszonego powrotu do domu. Poniżej zamieszczamy jej treść:<br /><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" ><br />"Plan na moją przyspieszoną podroż do domu był taki: wsiąść do</span><span style="font-style: italic;font-family:arial;" > </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >autobusu relacji Bukareszt - Suczawa, stamtąd przedostać się do Czerniowców na </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >Ukrainie i dalej do Polski. Przyjechaliśmy na dworzec autobusowy w </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >Bukareszcie, na którym okazało się, że autobus do Suczawy odjeżdża za</span><span style="font-style: italic;font-family:arial;" > </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >niecałe pół godziny. Szybko zapakowaliśmy mój rower i bagaże, </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >wymieniliśmy się ekwipunkiem, dostałem kartkę z instrukcjami i wafelki </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >na drogę. Nawet nie zdążyliśmy się pożegnać, starczyło jedynie</span><span style="font-style: italic;font-family:arial;" > </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >czasu </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >na krótki uścisk dłoni - stanowczo za mało jak na pożegnanie po 2 </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >miesiącach wspólnego podróżowania.</span><br /><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >Od tamtej pory podróżowałem samotnie z zamiarem jak najszybszego </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >przedostania się do Polski. Jako, że nie miałem już namiotu i spałem w </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >śpiworze pod gołym niebem podróżowanie przebiegało dość sprawnie, a</span><span style="font-style: italic;font-family:arial;" > </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >skraplająca się przez noc na śpiworze woda i poranne deszcze</span><span style="font-style: italic;font-family:arial;" > </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >przyspieszały decyzję o pobudce.</span><br /><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >W drodze powrotnej ponownie odwiedziłem Iwano-Frankowsk - okazało się,</span><span style="font-style: italic;font-family:arial;" > </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >że część miasta, którą poprzednio uznaliśmy za centrum, zwiedzając</span><span style="font-style: italic;font-family:arial;" > </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >miasto nocą, wcale nim nie była.</span><br /><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >Po niecałych 3 dobach i po pokonaniu ponad 500 km przekroczyłem w</span><span style="font-style: italic;font-family:arial;" > </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >środku nocy granicę Polski z uśmiechem na twarzy i z wielką ulgą</span><span style="font-style: italic;font-family:arial;" > </span><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >patrząc na równe, wyremontowane drogi, zadbane domostwa,</span><br /><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >przedsiębiorstwa prywatne na każdym kroku i sklepy pełne towarów.</span><br /><span style="font-style: italic;font-family:webdings;" >Panowie, dzięki za wyprawę, wracajcie bezpiecznie do domu!"</span>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-59861923925679623752009-10-07T12:11:00.014+02:002010-11-24T16:53:15.972+01:00Było nas trzech...<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_jqLrQvnlscLafrQ-bm_rmHRvFFu7taGbJKFRyxe_xM5ZRT3B9e0Vt6-19BSdcOUv-xDP93XmWzjrsGKxZ8RvXH8PdyGu2JiSmZB8ePz0EQMpp1_0fwrZoi1Z5IQuWWJdyXau6ImGBN50/s1600-h/446-IMG_2914.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 267px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_jqLrQvnlscLafrQ-bm_rmHRvFFu7taGbJKFRyxe_xM5ZRT3B9e0Vt6-19BSdcOUv-xDP93XmWzjrsGKxZ8RvXH8PdyGu2JiSmZB8ePz0EQMpp1_0fwrZoi1Z5IQuWWJdyXau6ImGBN50/s400/446-IMG_2914.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5398134073212199250" border="0" /></a><span id="SPELLING_ERROR_0" class="blsp-spelling-error">Zostało</span> <span id="SPELLING_ERROR_1" class="blsp-spelling-error">dwóch</span>.<br /><div><span id="SPELLING_ERROR_2" class="blsp-spelling-error">Nasz</span> <span id="SPELLING_ERROR_3" class="blsp-spelling-error">lubliński</span> <span id="SPELLING_ERROR_4" class="blsp-spelling-error">magister</span> do <span id="SPELLING_ERROR_5" class="blsp-spelling-error">kwadratu</span> ruszył w <span id="SPELLING_ERROR_7" class="blsp-spelling-error">przyspieszoną</span> drogę <span id="SPELLING_ERROR_9" class="blsp-spelling-error">powrotna</span> do o<span id="SPELLING_ERROR_10" class="blsp-spelling-error">jczyzny, dorobić się magistra do sześcianu. Na dworcu w Bukareszcie, ze łzami w oczach pożegnaliśmy Przemka. Odjeżdżając autokarem do Suczawy zostawił nas samych z dziwną pustka w myślach.</span><br /><span class="blsp-spelling-error">Przemek - trzymamy kciuki za bezpieczny i szybki powrót do domu, co byś na studia zdążył na czas - bo na naukę nigdy nie jest za późno.</span><br /><span class="blsp-spelling-error">A i my planujemy już wracać do domów ;)</span><br /><span class="blsp-spelling-error">Co prawda po zakupieniu rumuńskiej mapy okazało się, ze kraj jak i góry małe nie są...</span><br /><span class="blsp-spelling-error">Kolejne dni poświęcimy na przebicie się przez pasmo Karpat. Strugamy też osikowe kołki, gdyż udajemy się na polowanie, na wampiry w Transylwanii.<br /><br /></span></div><div><span style="color: rgb(255, 255, 0);"></span></div><div><span style="color: rgb(255, 255, 0);"></span></div><div><span style="color: rgb(0, 0, 0);"></span></div><div><span style="color: rgb(0, 0, 0);">P.S. W Bukareszcie udzieliliśmy również wywiadu dla największej rumuńskiej rozgłośni radiowej- Radio Romania. </span></div><div><span style="color: rgb(0, 0, 0);">Link -> </span><a href="http://romania-actualitati.ro/rrapages/view/4722"><span style="color: rgb(0, 0, 153);">http://romania-actualitati.ro/rrapages/view/4722</span></a></div>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-84253159035059178282009-09-30T13:39:00.007+02:002010-11-24T16:51:51.958+01:00I już w Bułgarii<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJDZ_h5uB7S7JcusQQJdE_PHt1L1y4MoEyQtShQhlG7ITSUWlqni-l4JKZAQWPryL2POhyphenhyphenDlQeXdOTRukSAMpLixyKyuRIgXtAYt46h9jBjVw3u0xdcOETyYYpeMGx2eWFCR63HXoCDERv/s1600-h/432-IMG_2809.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 267px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJDZ_h5uB7S7JcusQQJdE_PHt1L1y4MoEyQtShQhlG7ITSUWlqni-l4JKZAQWPryL2POhyphenhyphenDlQeXdOTRukSAMpLixyKyuRIgXtAYt46h9jBjVw3u0xdcOETyYYpeMGx2eWFCR63HXoCDERv/s400/432-IMG_2809.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5398131272347475954" border="0" /></a>Turcja przywitała nas ulewami, padało do tego stopnia, że spadające krople boleśnie biły nas po całym ciele. Analizując rozpiętość kraju, ukształtowanie terenu, warunki atmosferyczne, a także biorąc pod uwagę lenistwo, postanowiliśmy zapakować się do pierwszego lepszego autokaru napotkanego na poboczu i podgonić kilka kilometrów. Po trzech dniach spędzonych w Istambule na jedzeniu kebabów doszliśmy do wniosku: Prawdziwy turecki kebab- wszędzie, tylko nie w Turcji. W Istambule spotkaliśmy także trójkę rowerowych okołoświatowiczów z Polski. Po opuszczeniu Turcji udaliśmy się w kierunku Bułgarii, kraju w którym jest najwięcej na świecie Bułgarów. Aby uczcić urodziny Przemka i Roberta, na wypalonych słońcem stepach południowej Bułgarii rozpaliliśmy ognisko, na którym przyrządziliśmy parówki w chlebie. Ostatnie dni sumiennie wykorzystujemy na pokonywanie kolejnych kilometrów. Pomimo tego, że pieniądze skończyły nam się już dawno temu, radzimy sobie znakomicie. Aż dziw bierze, jakie dobre jedzenie ludzie tutaj do kosza wyrzucają. Galerie uzupełniamy o zdjęcia z Turcji i Bułgarii.Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-795799935676501952009-09-19T10:23:00.006+02:002010-11-24T16:49:58.028+01:00Witamy ponownie z Gruzji<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVKutc5xpTM8Eswd-gD0u3aOFJQzVvfpeQPWb0W6fyIZepFFOFSuVF1mX9TCqtrwpqDsbASOn9hIOGgGMFbyHL-SEMh_EP2d84pKb3Rwx3nD2VgpS2DYxgoTCGa6H5o1ToH5p3wgyJ-af8/s1600-h/272-IMG_1984.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 267px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVKutc5xpTM8Eswd-gD0u3aOFJQzVvfpeQPWb0W6fyIZepFFOFSuVF1mX9TCqtrwpqDsbASOn9hIOGgGMFbyHL-SEMh_EP2d84pKb3Rwx3nD2VgpS2DYxgoTCGa6H5o1ToH5p3wgyJ-af8/s400/272-IMG_1984.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5398106573561399314" border="0" /></a>Nasz armeński etap podroży przebiegał w zwiększonym składzie. Do naszego teamu dołączył 53-letni Irańczyk Saed, jadący z Istambułu do swojej ojczyzny. Dzięki niemu każdego dnia piliśmy cejlońska herbatę i poznaliśmy szczyptę irańskiej kuchni. Saed rozbudził nasza ciekawość o Iranie, może to kraj na następną podróż... kto wie. W stolicy Armenii pożegnaliśmy naszego przyjaciela, naprawiliśmy rowery i naładowaliśmy akumulatory- te witalne i te w aparatach. Erywań to także punkt zwrotny naszej podróży, najbardziej oddalony od domu przystanek naszej wyprawy. Obecnie przebywamy w Batumi (Gruzja), nasz następny cel to Turcja.Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-46243071748441809002009-09-05T18:56:00.008+02:002010-11-24T16:46:14.295+01:00<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_XAzw1ZBth6appYMKT_ZqHnrhx9-9ojBdyNz-xQizrOnUdO0152jPGGjrbtTp-5PgjTZ1nMTkJyPud8FMUEfquN3x6_fIQqo8BSyFFxGLd1tqkMXpww1rloILO_pP2xcF2A7vKL032Y5_/s1600-h/IMG_1739.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 267px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_XAzw1ZBth6appYMKT_ZqHnrhx9-9ojBdyNz-xQizrOnUdO0152jPGGjrbtTp-5PgjTZ1nMTkJyPud8FMUEfquN3x6_fIQqo8BSyFFxGLd1tqkMXpww1rloILO_pP2xcF2A7vKL032Y5_/s400/IMG_1739.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5398103375276003090" border="0" /></a>Po 31-dniach wyprawy i przemierzeniu 2100 km dotarliśmy do stolicy Gruzji- Tbilisi. Opuściliśmy wczoraj Kaukaz przemierzając w te i nazad Gruzińską Drogę Wojenną. Nie zdobyliśmy Kazbega, ale pomimo nie najlepszych warunków pogodowych weszliśmy na wysokość 3110 m.n.p.m.. Dziś opuszczamy Tbilisi i kierujemy się na Armenię. Uzupełniamy galerie "Gruzja I".Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-67831400445716935392009-08-30T16:49:00.007+02:002009-10-29T20:09:05.334+01:00Gruzja- mały kraj, ogromnych przestrzeni i wielkiej otwartości<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgs_FQVK_B8w1Ysiv8AoRcO_Nc9hDBK1Ju85uOukNYlPzTnjYDQXAwLXaYUdXZcjTQtWY-36B17RhS3VVO-xtkGis5fkkIqqA2c6ah_NDzy07wD7geyYKCe_A2ZZHDRHxjb6ruyy7yYUcDJ/s1600-h/IMG_1424.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 267px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgs_FQVK_B8w1Ysiv8AoRcO_Nc9hDBK1Ju85uOukNYlPzTnjYDQXAwLXaYUdXZcjTQtWY-36B17RhS3VVO-xtkGis5fkkIqqA2c6ah_NDzy07wD7geyYKCe_A2ZZHDRHxjb6ruyy7yYUcDJ/s400/IMG_1424.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5398097941880389218" border="0" /></a>Gruziński etap naszej wyprawy przebiega do tej pory spokojnie, co nie znaczy sprawnie. Dotarliśmy do Gori, miasta Stalina. Nasz prezydent cieszy się tu większą popularnością niż w Polsce. Po dwóch dniach zmagań z niekończącymi się podjazdami dotarliśmy do średniowiecznej wioski Ushguli. Pokonaliśmy też rowerami przełęcz Zagaro położoną na wysokości 2623 m.n.p.m.. Gruzini to fajny naród. Częstują nas napojami, lokalnymi specjałami albo kupują nam bułki. Gruzińska policja jest przychylna tubylcom i bardzo przyjazna turystom. Od dwóch dni, pomimo naszego delikatnego sprzeciwu, zapewniają nam niemal ciągłą eskortę. Galerie uzupełniamy o zdjęcia z dotychczasowego gruzińskiego etapu.Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-14078984585977373252009-08-21T18:49:00.010+02:002010-11-24T16:44:47.697+01:00Witamy w Gruzji !<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4aGEWh_K44zwzrhvmBpSNYylPVkbzk7M4QAsyCLS9LSL78sDN7Ssk3FRNuhdSSWFaOl3PVLM5Hk6cTtbGrravUmn4bzLyYhrO3-Rgfw6cbv4WfCRbllSrDVwoM15SjcwQog7AtvrjuclT/s1600-h/Przemek.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 301px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4aGEWh_K44zwzrhvmBpSNYylPVkbzk7M4QAsyCLS9LSL78sDN7Ssk3FRNuhdSSWFaOl3PVLM5Hk6cTtbGrravUmn4bzLyYhrO3-Rgfw6cbv4WfCRbllSrDVwoM15SjcwQog7AtvrjuclT/s400/Przemek.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5398095186498483986" border="0" /></a>12 godzin odprawy, 61 godzin rejsu i jesteśmy w Poti, w Gruzji. Podróż statkiem minęła leniwie. Zregenerowaliśmy siły, spotkaliśmy dwie ekipy z Polski, wymieniliśmy informacje, popytaliśmy Gruzinów i rozpoczynamy kaukaską odyseje. Pierwszy nasz cel to Ushguli- najwyżej położona osada w Europie. W galerii umieszczamy zdjęcia z Mołdawii, Ukrainy i Morza Czarnego.Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-21014439682158917762009-08-17T22:59:00.005+02:002010-11-24T16:42:12.063+01:00Mamy bilety do Gruzji :)<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOWRCawdqWMTyJpnDcPqc7FHcWg6rYEVoRWgBe2Rx1-1yaE366QAAn3nHf2Y6hQ3dBqrvzZO4rPRUe2fD6DYHXDxVcJF84vm5NK9L3jDf8yKd4hiNYRby7jjgpsuB6Wt5nwC3w1EVztIm9/s1600-h/IMG_1087.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 266px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOWRCawdqWMTyJpnDcPqc7FHcWg6rYEVoRWgBe2Rx1-1yaE366QAAn3nHf2Y6hQ3dBqrvzZO4rPRUe2fD6DYHXDxVcJF84vm5NK9L3jDf8yKd4hiNYRby7jjgpsuB6Wt5nwC3w1EVztIm9/s400/IMG_1087.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5397242684941713330" border="0" /></a>Ostatni etap Mołdawii był dla nas meczący psychicznie z uwagi na stan dróg i szalonych kierowców. Po wjechaniu na Ukrainę bez "prezentu" dla celnika, udaliśmy się do Iliczewska po bilety na prom. Nie do końca wierzyliśmy, że uda nam się je kupić bez wcześniejszej rezerwacji, na dzień przed odpływem. Po nocnym szukaniu kasy biletowej, siedmiogodzinnym staniu w kolejce- udało się. Jutro wypływamy "karablem" do Poti, a dziś żegnamy Odesse.<br />Galerie uzupełnimy wkrótce.Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-68699031053664051712009-08-13T20:34:00.007+02:002010-11-24T16:40:39.174+01:00Bună ziua Kiszyniów<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdIaV5MoXPn6FEvuq47bgGrHK9DgxmH-s5Ha_RBR0qfmven6aO7y7mwu-0BTJuirKxUnUuFjgOlFP5tEKXhlFAjO27RKcqizc-83vXNOkHDvpSjeW12OA1-Bpe4b5RaCLr5BPmA_fwfMJH/s1600-h/Moldawia-(14).jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 267px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdIaV5MoXPn6FEvuq47bgGrHK9DgxmH-s5Ha_RBR0qfmven6aO7y7mwu-0BTJuirKxUnUuFjgOlFP5tEKXhlFAjO27RKcqizc-83vXNOkHDvpSjeW12OA1-Bpe4b5RaCLr5BPmA_fwfMJH/s400/Moldawia-(14).jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5397026996397849570" border="0" /></a>Po przejechaniu 760 km trafiliśmy do stolicy Mołdawii. Pagórkowaty teren trasy sprawił, że nasza średnia prędkość osiągnęła żenująco niski poziom 14 km/h. Ludzie na Ukrainie i Mołdawii są mili, wręczają nam prezenty, dają jedzenie i wciskają pieniądze. Następny nasz cel to Odessa, gdzie przesiądziemy się na wygodniejszy środek lokomocji.Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-29272841994295195602009-08-05T23:28:00.006+02:002009-08-06T00:09:54.467+02:00Wyprawę czas rozpocząćTrwa pakowanie, upychanie i sprawdzanie sprzętu. Już jutro (czwartek 6 sierpnia) rozpoczyna się nasza podróż. Marcin i Robert jadą pociągiem do Przemyśla (odjazd z rzeszowskiej stacji o 10,41). Przemek odcinek z Lublina do Przemyśla pokona samochodem. Po dotarciu na miejsce robimy krótką odprawę i jedziemy naszymi maszynami na Ukrainę.Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1884204501571466029.post-26106654794620810042009-07-21T20:44:00.003+02:002009-07-29T23:25:14.903+02:00Nasz blog właśnie wystartowałNie zajmujemy się budową stron internetowych dlatego postanowiliśmy założyć bloga. Póki co jest w powijakach, ale systematycznie będziemy go uzupełniać.Unknownnoreply@blogger.com